Kieliszki
Kończył się złoty okres w Olimpii Elbląg. Wtedy tego faktu jeszcze nie wiedziano, ale symptomy pojawiały się już na horyzoncie. Jednak zanim to się stało, ZKS zakotwiczył na poziomie ówczesnej II ligi.
W sezonie 1984/85 trener Józef Bujko wygrał z naszym zespołem trzeci szczebel rozgrywkowy i banicja Olimpii trwała tylko rok. Kolejne lata to tak naprawdę tylko średnia forma elblążan i 12 oraz 8 miejsce w tabeli grupy wschodniej. Bo wówczas zaplecze pierwszej ligi było szersze, jak teraz, czyli podzielone, na dwie części.
Jeszcze w 1987 roku udało się, takim piłkarskim zrywem, uniknąć degradacji. Problemy w zespole zaczęły się jednak nawarstwiać. Konflikty, nieporozumienia i alkohol wpływały coraz bardziej na zmęczenie materiału, wewnątrz elbląskiej ekipy.
„Duet Józef Bujko – Marek Strembski (czyli Lech - przyp. red.) nie potrafił wykrzesać ani sił, ani chęci do treningu, zwłaszcza u starszych zawodników”, pisały Wiadomości Elbląskie.
Zawodnicy także nie mieli być bez skazy. „WE” pisały, że niektórzy prowadzili „niehigieniczny tryb życia” oraz „zaglądali do kieliszka”. Podsumowując, w takiej atmosferze trener zdecydował się po prostu zrezygnować z posady i przeszedł na inne stanowisko w klubie.
Dziwacy
W drugiej lidze wschodniej Olimpia nazywana była „dziwną drużyną”. A to dlatego, że lepiej radziła sobie na wyjazdach, jak u siebie. Przegrywała przy Agrykola, remisowała w delegacji. Tak było do 8 kolejki. Potem zaczęła lepiej punktować i powiało kolejnym sezonem w środku tabeli.
Nie tym razem. Olimpię stłamsił dziwaczny, jak na dzisiejsze standardy, regulamin punktowania. Wtedy to za zwycięstwo dawano 2 punkty, ale za sukces trzema golami, 3. Przegranemu odejmowano 1 punkt. Końcówka rundy tak się dla Olimpii ułożyła, że min. klęska 0:3 z Resovią na wyjeździe sprawiła, że per saldo, do zakończenia tej części sezonu, ZKS nie zdobył w zasadzie, na czysto, żadnego punktu. Remisami nie udało się zrekompensować tych ujemnych.
Olimpia zajęła więc 15 miejsce, na 16 zespołów, mając 9 punktów i tyle samo goli.
Strażak
Nowy rok Olimpia przywitała z nowym trenerem. Drużynę przejął Eugeniusz Różański. Szkoleniowiec ten znał doskonale ówczesną polską piłkę. W wielu poprzednich klubach rozstawał się w oryginalnej, ale typowej dla tamtych czasów atmosferze.
A to zawodnicy mieli grać przeciwko zespołowi, więc ich wyrzucił z boiska. A to w kolejnym klubie gracze mieli sprzedawać mecze. A to w innym awansował do Ekstraklasy, ale nie miał po drodze z państwowymi działaczami, którzy mieli dyrygować trenerem, a niektórzy jego zawodnicy mieli „pić na okrągło”.
Futbol w PRL.
W Elblągu pojawił się, bo „lubił sytuacje trudne, z których widział wyjście”. Analizując jego drogę trenerską, z pewnością on nie kłamał. Tutaj nie było łatwo.
.png)
Trener Eugeniusz Różański po objęciu drużyny Olimpii. Fotografia z Wiadomości Elbląskich. 1988 rok.
Nabór z A-klasy
Od razu wziął drużynę w obroty. Wyjechał z nią w styczniu na obóz do Karpacza, pierwszy górski w historii klubu. Chłopaki pobiegali w dresach i kurtkach po szczytach, ale fizycznie dawali radę. To dlatego później w sparingach z Jagiellonią Białystok było 1:1 i 1:0, w turnieju halowym w Gdańsku wygrana (udział Lechii i Bałtyku) i sukces w turnieju boiskowym w Elblągu.
Kadrę trzeba było poszerzyć. Olimpia zagrała sparing z taką jakby reprezentacją województwa elbląskiego. Wtedy to udało się wyłuskać 6 kolejnych graczy do zespołu. Byli wśród nich Jacek Ulaszek i Dariusz Strehlau z Mlexera Elbląg. Część z nowych zagrała w pierwszym składzie z Zagłębiem Sosnowiec, a miała wówczas doświadczenie tylko w meczach… A-klasy!
Trzeba pamiętać także o kontuzjach. A takich nabawiło się dwóch podstawowych graczy. Andrzej Bianga złamał nogę w okresie przygotowawczym, a Janusz Kanabaj w meczu z GKS Bełchatów, przy pomocy rywala.
Olimpia wygrała jesienią dwa mecze. Bardzo potrzebowała punktów, aby się utrzymać. Na początek wiosny, 12 marca, o godzinie 11:00, nowa ekipa miała zadebiutować w Elblągu. Rywalem, Zagłębie Sosnowiec.
Mróz, starocie i triumf
Taki mecz miał szczególną oprawę, jeżeli chodzi o atrakcje około meczowe. W dniu spotkania odbyły się kiermasze sprzętu sportowo-turystycznego, giełda staroci i loteria fantowa z nagrodami. Swoje umiejętności pokazywali zawodnicy wszystkich sekcji Olimpii (judocy czy zapaśnicy). Grały zespoły wokalno-muzyczne i młodzieżowe, natomiast w hali sportowej był bufet.
Zawstydza to współczesny dzień meczowy w Elblągu.
Jak wyliczyli to elbląscy dziennikarze, czekaliśmy na jubileuszową, 175 bramkę w drugiej lidze. O to mogło być łatwiej, bo Zagłębie było podobno osłabione brakiem trzech obrońców. 1500 widzów czekało na nią cztery minuty, gdy Andrzej Szostak technicznym strzałem posłał piłkę pod poprzeczkę.
Jednak zanim mecz się rozpoczął, przez cztery dni boisko doprowadzano do używalności. Wiosna, marzec, brak podgrzewanej murawy, wiadomo. Olimpia nie mogła więc w praktyce trenować.
Obie ekipy poznały trzy rodzaje murawy. Gdy zdobywca gola, kapitan, wyprowadzał zespół na plac, ta była zmrożona. Potem odtajała, aby później stać się błotnistym bajorem. A do tego swoje robiła pogoda. W czasie meczu było słońce, chmury, śnieg i wiatr. Pamiętajmy o licznie zgromadzonych fanach, że wtedy zadaszenia nie było.
Mimo tego, poziom meczu mógł się podobać. Po zdobyciu gola, Olimpia oddała inicjatywę. W 30 minucie Zbigniew Dawidowski obronił groźny strzał rywala. Jednak im dalej w mecz tym elblążanie grali lepiej i powinni wygrać wyżej, jak 1:0. W 87 minucie Piotr Piernicki nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem.
„Walczyli o piłkę zadziornie, z wielką ambicją i poświęceniem na całej płycie boiska, do udokumentowania przewagi zabrakło przede wszystkim przy rozpalonych sercach – zimnych głów”, pisał Andrzej Minkiewicz w „Głosie Zamechu”.
Po meczu Olimpię chwalił trener gości, a dziennikarze, klub, za zorganizowanie konferencji prasowej.
Mecz utrwalono nawet na taśmie filmowej. Fragmenty można było oglądać w Klubie Olimpijczyka na stadionie.
Pyrrusowe zwycięstwo
Olimpia wygrała, ale nie dało to większych efektów. Wkrótce spadła z drugiego poziomu w kraju, utrzymując 15 lokatę w tabeli. Później, w 1991 roku jeszcze awansowała na ten szczebel, ale nie było już funduszy na utrzymanie ekipy i tak wysokiej ligi. Klub pikował, upadł i dopiero w 2011 roku znów zagrał na zapleczu najlepszych.
Olimpia Elbląg – Zagłębie Sosnowiec 1:0 (1:0)
1:0 – Szostak 4’
Olimpia Elbląg: Dawidowski – Szeląg, Swajda, Boros (64’ Radowski), Hanis, Łukaszewicz, Szostak, Piernicki, Teper (75’ Buczkowski), Rajkiewicz, Spychalski
Źródło: własne, Wiadomości Elbląskie, Głos Zamechu, Głos Wybrzeża
Napisz komentarz
Komentarze