Dzieciństwo w zgromadzeniu
"Historia mojego związku ze Świadkami Jehowy rozpoczęła się w dość młodym wieku. Miałam wtedy 10 lat. Jako zbyt wrażliwe i trochę zagubione dziecko byłam łatwą ofiarą. Zaczęłam uczestniczyć w regularnych spotkaniach i studiach biblijnych. Były to dni, kiedy w moim życiu brakowało stałych punktów odniesienia, więc z łatwością wciągnęłam się w świat, w którym czułam się potrzebna i wysłuchana Byłam dzieckiem, więc wszystko, co mówili dorośli, przyjmowałam bez większego zastanowienia. Moja rodzina nigdy nie dała się w to wciągnąć, ja jednak przyjęłam te wartości jako swoją religię"
– opowiada z przejęciem nasza rozmówczyni.
Mogłoby się wydawać, że zgromadzenie, do którego trafiła Basia, było dla niej stabilizacją i miejscem, które pomagało wyznaczać życiowy kierunek. Tak przynajmniej wydawało się wówczas samotnej, zagubionej nastolatce.
"W wieku 14 lat zdecydowałam się na chrzest. byłam pełna dumy i radości. Chrzest wydawał się być naturalnym krokiem w mojej duchowej podróży, potwierdzeniem mojej lojalności wobec Boga, a także presja „współwyznawców” była bardzo silna. Przez następne lata byłam aktywnym członkiem zboru, uczestnicząc we wszystkich zebraniach, działalności głoszenia i angażując się w jej życie. Członkowie zboru byli moją rodziną i najlepszymi przyjaciółmi"
– wspomina Basia.
Wątpliwości i wewnętrzna walka
Jednak życie ma swoje sposoby, aby zmusić do refleksji. Kiedy po przeprowadzce do Elbląga, nasza rozmówczyni zaczęła uczęszczać na zebrania w tutejszym zborze, wszystkie jej dotychczasowe wartości i przekonania stanęły pod pierwszym, poważnym znakiem zapytania.
"Gdy miałam 25 lat, zaczęłam odczuwać pewne wewnętrzne wątpliwości. Przeprowadzka do Elbląga i zmiana zboru okazały się być punktem w życiu, który zapoczątkował przemyślenia. Pierwotnie byłam podekscytowana nowym otoczeniem i nowymi ludźmi, ale z czasem zaczęłam dostrzegać rzeczy, które wcześniej umykały mojej uwadze. Brak prawdziwej miłości i wsparcia, plotkowanie, niesprawiedliwe traktowanie niektórych członków – te wszystkie elementy zaczęły mnie coraz bardziej niepokoić"
– wylicza.
Jak przyznaje, zauważyła również, że wielu członków zboru walczy z depresją, a uśmiech to jedynie przykrywka, aby ukryć cierpienie. W końcu nadszedł moment, w którym nasza rozmówczyni również zaczęła mierzyć się z podobną, wewnętrzną walką.
"Kiedy miałam zły dzień, zachęcano mnie, abym zmusiła się do pójścia na zebranie, a duch Jehowy miał dać mi wówczas radość. Bardzo często było odwrotnie. Szłam tam z płaczem i wracałam z jeszcze większym"
– wspomina Basia, która dziś otwarcie nazywa to miejsce sektą.
"Nie boję się określać tej społeczności mianem sekty, ponieważ wykazuje ona cechy grupy destrukcyjnej: używa specyficznego języka zrozumiałego tylko dla wyznawców; jest prowadzona przez kilka osób, a jej członkowie są zamknięci na ludzi z zewnątrz. Sekta kontroluje życie swoich wyznawców w najdrobniejszych szczegółach, rekrutując osoby w trudnej sytuacji życiowej i obiecując im piękne życie w raju oraz wsparcie w zborze. Członkowie tego zgromadzenia nie mogą również angażować się w żadne sprawy polityczne, jak np. głosowanie w wyborach"
– tłumaczy Basia.
"Świadkowie Jehowy żyją w strachu przed Armagedonem [Armagedon według Świadków Jehowy, to ostateczna bitwa między Bogiem a siłami zła, po której przetrwają tylko lojalni wyznawcy – przyp. red.], wierząc, że nawracając innych uratuje ich od "winy krwi" i zapewni przetrwanie. Działają dobrowolnie, bez korzyści finansowych, z nadzieją na zbawienie"
- dodaje.
Odpowiedzialność za życie, które się dało
Kolejnym wydarzeniem, które zmusiło naszą rozmówczynię do głębokich refleksji okazał się moment, w którym na świat przyszedł jej syn. Odpowiedzialność za jego życie spowodowała, że Basia spojrzała z zupełnie nowej perspektywy również na siebie samą.
"Jako matka pragnęłam dla syna jak najlepszego życia, pełnego szczęścia i miłości. Codziennie powtarzałam mu, że powinien być szczęśliwym człowiekiem, niezależnie od boga, w którego będzie wierzył. Wtedy zaczęłam zadawać sobie pytanie: czy ja sama jestem szczęśliwa? Odpowiedź była bolesna. Żyłam w świecie, który był pełen hipokryzji, gdzie miłość była warunkowa, a podstawowe nauki były nielogiczne. Czułam, że tkwię w toksycznym środowisku, otoczona ludźmi, którzy promują miłość i wsparcie tylko wtedy, gdy myślisz tak jak oni "
– podsumowuje.
W ciągu 16 lat życia w środowisku Świadków Jehowy miało miejsce jeszcze wiele innych historii i incydentów, które kropka po kropce Basia układała w całość.
"Zawsze szokujące było dla mnie to, że nie można było utrzymywać kontaktu z osobami wykluczonymi. Czyli takimi, które odeszły lub zostały wywalone z sekty. Było to dla mnie nie do wyobrażenia, że matki latami nie odzywają się do swoich dzieci; rozbijane są rodziny. Kolejną dziwną rzeczą było dla mnie tzw. „nowe światło”, czyli aktualizacja wierzeń. Wszyscy musieli stosować się do postanowień Ciała Kierowniczego, czyli zarządców tej sekty. „Nowe światło” zmienia się w zależności od potrzeb. Kiedy wybuchła głośna sprawa w Norwegii, nagle duch boży pozwolił utrzymywać kontakt z wykluczonymi lub, co wcześniej było surowo zakazane, nosić kobietom spodnie podczas wydarzeń religijnych"
– przytacza nasza rozmówczyni.
Punkt zwrotny – choroba i transfuzja krwi
Zdarzeniem wyjątkowo bolesnym, które na pewno miało ogromny wpływ na życie i postrzeganie świata przez Basię, był moment, w którym dowiedziała się o poważnej chorobie. Nie chodziło tu jednak o samą walkę z nowotworem, ale o ograniczenia płynące w tym zakresie z zasad narzucanych przez wyznawców Jehowy.
"Pamiętam dzień kiedy dowiedziałam się, zdiagnozowano u mnie ostrą białaczkę szpikową. Byłam wtedy przerażona. Przedstawiono mi, że podczas leczenia białaczki konieczne jest przetoczenie krwi w celu podtrzymania życia. Świadkowie Jehowy surowo zabraniają przyjmowania jej z powodu interpretacji biblijnych zasad"
– wspomina nasza rozmówczyni.
"Miałam zaledwie 20 lat, a moje życie zawisło na włosku. Presja ze strony organizacji, żeby nie przyjąć krwi była ogromna. Moja indoktrynacja przez lata spowodowała, że bardziej naturalnym dla mnie było wtedy umrzeć, niż pozwolić na przetoczenie krwi. Wierzyłam, że Bóg mnie uratuje, jeśli tylko będę wierna, że nawet jeśli teraz umrę, będę żyła wiecznie w raju. Byłam zrozpaczona i zagubiona, ale postanowiłam trzymać się zasad jehowy. Odmówiłam transfuzji, wierząc, że Bóg mnie ochroni. Byłam gotowa umrzeć za swoją wiarę"
– wyjaśnia.
"Cudem przeżyłam, ale to doświadczenie pozostawiło we mnie głęboki ślad. Zdałam sobie sprawę, jak blisko byłam śmierci z powodu fanatycznych zasad, które nie miały żadnego logicznego uzasadnienia. Przecież Bóg, kocha ludzi i chce, żebyśmy żyli – teraz to rozumiem. Chociaż po tym, jak udało mi się wyjść z tak strasznej choroby, bardzo zaangażowałam się w życie zborowe. Trochę tak, jakbym chciała oddać bogu coś, bo wierzyłam, że mnie uratował. Z czasem zrozumiałam jak bardzo zindoktrynowana byłam i jak bardzo potrzebowałam zmiany"
– dodaje.
Decyzja o opuszczeniu zboru
Pytana o moment, w którym zdecydowała się opuścić zgromadzenie, Basia opisuje to jako jedną z najlepszych decyzji w swoim życiu.
"Proces odejścia z sekty zaczął się w chwili, kiedy postanowiłam rozstać się z byłym już mężem. Wtedy wszyscy, z wyjątkiem jednej osoby, z dnia na dzień zerwali ze mną kontakt. Czy to było trudne? I tak, i nie. Zostałam sama w takim momencie życia… Bez przyjaciół, których kochałam. Ale moja prawdziwa rodzina okazała mi wówczas wielkie wsparcie. Teraz się cieszę, że tak było. Sam akt odejścia ze wspólnoty był banalnie prosty. Napisałam list, w którym zadeklarowałam, że nie chcę być częścią tej społeczności. Po kilku dniach na zebraniu ogłoszono, że nie jestem już świadkiem"
– opowiada nasza rozmówczyni.
"Opuszczenie jedynego znanego mi środowiska było trudne i pełne wątpliwości. Wiedziałam jednak, że muszę to zrobić dla siebie i dla mojego syna, abyśmy oboje mogli znaleźć prawdziwe szczęście i spokój. Odstąpienie od społeczności oznaczało zerwanie więzi z wieloma osobami, które znałam od lat. Ale wiedziałam, że to konieczne dla mojego zdrowia psychicznego i emocjonalnego"
– dodaje.
Nowe życie na własnych zasadach
Po latach wewnętrznej walki Basia zaczęła żyć na nowo. Z codzienności obwarowanej zakazami i strachem dotarła do stanu, w którym zaczęła wyznaczać sobie własne granice i tworzyć nowe, niezależne poglądy.
"Tuż po odejściu ze zgromadzenia Świadków Jehowy byłam ateistką. Z czasem się to zmieniało, ponieważ zrozumiałam, że to nie bóg jest winny temu, że trafiłam do sekty. Teraz wierzę, ale bardziej w swoją własną religię, która powstała z połączenia wszystkiego, co uważam za słuszne w wielu religiach. To moja wiara i nie szukam jej wyznawców. Jestem bardzo daleka od zorganizowanych grup, stosowania się do zasad, które są nielogiczne i przede wszystkim od manipulacji"
– wyjaśnia nam w rozmowie.
Pytana o to, czy 16 lat spędzonych w zborze pozostawiło trwałą skazę w jej pamięci odpowiada, że doświadczenia minionych lat ukształtowały w niej światopogląd całkowicie odmienny od tego, który na ogół prezentują rówieśnicy.
"Bycie w sekcie zawsze pozostawia ślad w życiu i psychice. I najlepiej zrozumie to ten, kto sam z niej odszedł. Przez to, że byłam Świadkiem Jehowy już w bardzo młodym wieku, straciłam bardzo wiele. Straciłam nastoletnie przyjaźnie, możliwość młodzieńczych szaleństw czy studiów. Przede wszystkim, w imię zasad, niemal straciłam życie. Organizacja cały czas wywiera nacisk, że robi się niewystarczająco dużo, żeby zdobyć uznanie boga, dlatego zmagałam się z niską samooceną i stanami depresyjnymi. Teraz czuję się szczęśliwa, a przede wszystkim wolna i wystarczająca, ale droga do tego poczucia była bardzo długa"
– wyznaje.
Basia dodaje jednak, że trudne doświadczenia, z perspektywy czasu okazały się być także ważną lekcją, w której dziś dostrzega również wiele korzyści.
"Nie chcę mówić, że całe moje życie w sekcie było złe. Było wiele dobrych momentów i mam wiele dobrych wspomnień. Współwyznawcy dali mi masę szkolenia z pracy z ludźmi, nauczyłam się również przemawiać publicznie. Poznałam tam również wielu naprawdę dobrych ludzi, za którymi tęsknię. Zawsze powtarzam, że nie świadkowie są źli, ale organizacja. A ludzie, jak to ludzie - zawsze i wszędzie znajdą się dobrzy i źli. Zachęcam wszystkich, aby nie być niemiłym dla spotkanych osób zaangażowanych w głoszenie tego wyznania. Warto też pamiętać, że siłą i przemocą nie da się wyciągnąć nikogo z sekty. Wprost przeciwnie – Świadkowie Jehowy odbierają opór, jako potwierdzenie słuszności wykonywania swojej misji"
– wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Apel do rodziców i osób w zgromadzeniach
Pytana na końcu naszej rozmowy o to, czy chciałaby dodać coś od siebie, Basia kieruje swoje słowa w szczególności do rodziców oraz innych osób, które stoją przed decyzją o opuszczeniu zgromadzenia.
"Przede wszystkim chciałabym zwrócić się do rodziców, aby rozmawiali ze swoimi dziećmi. Wiem, że dorastanie to kluczowy wiek. Miejcie z nimi tak dobrą relację, by wiedzieć, kiedy coś złego dzieje się w ich życiu"
– mówi.
"Osoby, które są w jakiejś religii, szczególnie Świadkowie Jehowy - jeśli czujecie się tam źle, pamiętajcie, że jest nas więcej, niż się wydaje. Odstępcy również mogą wieść szczęśliwe życie. Poszukajcie wsparcia na u osób, które odeszły i przede wszystkim u psychologa. Odchodźcie powoli, stopniowo wycofując się z pola zainteresowania"
– kontynuuje dodając, że odejście z dnia na dzień będzie trudne, ponieważ inni świadkowie będą walczyć o taką osobę, zanim zdąży zbudować nowe relacje poza organizacją.
"Jeśli nie możecie odejść ze względu na rodzinę, zróbcie podobnie - powoli stawajcie się nieaktywni i wycofajcie zgodę na kontakt. Walczcie o swoje szczęście, życie jest jedno. Armagedonu nie będzie"
– kwituje.
Poniżej prezentujemy odpowiedź Świadków Jehowy na pytania związane z wywiadem, które zadaliśmy przedstawicielom tej społeczności, aby zachować bezstronność rozmowy z Basią, która opowiedziała o swoich doświadczeniach w miejscowych zborach. Świadkowie Jehowy podkreślają, że ich zasady i praktyki są głęboko zakorzenione w wierzeniach biblijnych i mają na celu dobro duchowe oraz moralne członków zboru. Poniżej znajduje się pełna, niezmieniona odpowiedź Świadków Jehowy, która odnosi się do poruszonych kwestii.
Wolność osobista i decyzje życiowe
Świadkowie Jehowy to ludzie wolni. Każdy z nas osobiście podejmuje decyzje dotyczące różnych aspektów życia, kierując się przy tym własnym sumieniem wyszkolonym na Biblii. Dotyczy to między innymi wyboru celów życiowych, wykształcenia, zainteresowań, pracy, współmałżonka, posiadania dzieci, przyjaciół i wielu innych mniej lub bardziej ważnych kwestii.
Co istotne międzynarodowe badania naukowe wykazały, że Świadkowie Jehowy mają „wysoki stopień integracji społecznej”, „okazują wielki szacunek dla życia i godności ludzkiej” oraz że nauki Świadków Jehowy „charakteryzują się większą wolnością wyboru i podejmowania osobistych decyzji”.
Religioznawczyni, Raffaella Di Marzio stwierdziła, że „zarzuty wobec organizacji Świadków Jehowy, zgodnie z którymi mieliby oni wywierać »niewłaściwy wpływ«, »manipulację umysłową«, »zwodzenie« lub »przymus« na jednostki, okazały się całkowicie bezpodstawne. Decyzja poświęcenia się studiowaniu Biblii i służbie Jehowie okazuje się być wolnym, osobistym i świadomym wyborem”.
Zgodność z prawami człowieka
Działalność religijna Świadków Jehowy jest też zgodna z elementarnymi prawami człowieka, co wielokrotnie potwierdzały regionalne i międzynarodowe instytucje ochrony praw człowieka. Oskarżenia o „kontrolowanie życia wiernych” przypominają rosyjską propagandę, która została publicznie potępiona przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. ETPC w orzeczeniu stwierdził, że nie ma racjonalnych dowodów na to, że Świadkowie Jehowy byli poddawani jakiejkolwiek „presji psychologicznej, technikom kontroli umysłu i dyscyplinie totalitarnej” oraz że „poszczególni powodowie i inni członkowie społeczności powodów zeznali przed sądem, że dokonali wolnego i świadomego religijnie wyboru, a po przyjęciu wiary Świadków Jehowy postępowali zgodnie z ich doktrynami z własnej woli”.
Europejski Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie potwierdzał też, że Świadkowie Jehowy są „znaną religią” będąc „od dawna obecni na arenie międzynarodowej” i „aktywnie działając w wielu krajach świata, w tym we wszystkich państwach europejskich”. Co więcej, Europejski Trybunał Praw Człowieka w różnych sprawach wydał ponad 70 decyzji na korzyść Świadków Jehowy, potwierdzając, że ich praktyki religijne są zgodne z prawem. Podobnie Komitet Praw Człowieka ONZ, który wydał ponad 25 decyzji przemawiających na korzyść Świadków Jehowy.
Odmowa transfuzji krwi
Istnieje wiele różnych powodów, dla których niektórzy pacjenci odmawiają leczenia z użyciem krwi, takie jak na przykład troska o własne bezpieczeństwo. Świadkowie Jehowy odmawiają transfuzji krwi z powodów religijnych, a nie tylko medycznych. Zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie w Biblii można znaleźć wyraźne nakazy, by powstrzymywać się od krwi (Księga Rodzaju 9:4; Księga Kapłańska 17:10; Księga Powtórzonego Prawa 12:23; Dzieje Apostolskie 15:28, 29). Ponadto z Biblii dowiadujemy się, że dla Boga krew wyobraża życie (Księga Kapłańska 17:14). Tak więc wystrzegamy się przyjmowania krwi nie tylko dlatego, że chcemy być posłuszni Bogu, ale również dlatego, że respektujemy Go jako Dawcę życia.
Ponieważ traktujemy życie jako cenny dar od Boga, zależy nam na zapewnieniu naszym rodzinom najlepszej opieki medycznej. Dlatego też chętnie współpracujemy z personelem medycznym z myślą o stosowaniu bezpiecznych i skutecznych metod leczenia bez transfuzji krwi. Zarówno Komisja Europejska, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), jak i wiodące autorytety medyczne wraz z postępem wiedzy medycznej uznały, że pacjenci (dorośli lub dzieci) leczeni bez transfuzji krwi (w tym w okolicznościach „nagłej operacji”) często radzą sobie równie dobrze, jeśli nie lepiej, niż pacjenci leczeni transfuzjami krwi i ze zmniejszoną liczbą „powikłań, długości hospitalizacji i śmiertelności”.
Zalecenia WHO i alternatywne metody leczenia
Co ciekawe, najnowsza polityka i zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) zachęcają wszystkie instytucje medyczne na całym świecie do wdrożenia Programu Zarządzania Krwią Pacjenta, lub mówiąc prościej, do ograniczenia stosowania transfuzji krwi. Obecnie tysiące lekarzy na całym świecie stosuje techniki oszczędzania krwi i przeprowadza skomplikowane operacje bez transfuzji krwi. Takie alternatywy dla transfuzji krwi są stosowane nawet w krajach rozwijających się, a wielu pacjentów, którzy nie są Świadkami Jehowy, również z nich korzysta.
Działalność kaznodziejska i wolność wyboru
Działalność kaznodziejska Świadków Jehowy jest skierowana do wszystkich ludzi, bez żadnych wyróżnień i każdy człowiek może podjąć osobistą decyzję jak na to zareaguje. W naszym głównym czasopiśmie, Strażnicy, oświadczono: „Zmuszanie kogoś do zmiany religii jest złe”. Unikamy takiej postawy z następujących powodów:
- Jezus prowadząc działalność ewangelizacyjną nigdy nie wywierał na ludzi presji, by przyjęli głoszone przez niego orędzie. Wiedział, że zareaguje na nie stosunkowo niewiele osób (Ewangelia według Mateusza 7:13, 14). Kiedy niektórzy uczniowie zgorszyli się tym, co powiedział, pozwolił im odejść i nie zatrzymywał ich za wszelką cenę (Ewangelia według Jana 6:60-62, 66-68).
- Swoich naśladowców Jezus uczył, żeby nikomu nie narzucali własnych wierzeń. Zamiast nalegać, by inni przyjęli dobrą nowinę o Królestwie wbrew swej woli, uczniowie mieli wyszukiwać tych, którzy chętnie by jej słuchali (Ewangelia według Mateusza 10:7, 11-14).
- Wymuszona zmiana religii nie ma sensu, ponieważ dla Boga liczy się tylko oddanie płynące z serca (Księga Powtórzonego Prawa 6:4, 5; Ewangelia według Mateusza 22:37, 38).
Będący ateistą, profesor Artur Artemyev, doktor filozofii i religioznawca, w swoim opracowaniu na temat Świadków Jehowy stwierdził: „Warto podkreślić, że: (1) Świadkowie Jehowy rozumieją, że nie mogą narzucać innym swoich przekonań. (2) Głęboko szanują prawo każdego do dokonania własnego wyboru. [...] Jest wiele osób, które są bardzo wdzięczne, że ktoś powiedział im o Biblii i że nie przeszli obok nich obojętnie”.
Europejski Trybunał Praw Człowieka stwierdził, że Świadkowie Jehowy nie praktykują żadnego „niewłaściwego prozelityzmu”. ETPC napisał: „Sądy [rosyjskie] nie znalazły dowodów na stosowanie jakichkolwiek niewłaściwych metod w celu przekonania innych do
wiary w Świadków Jehowy. Ponadto powodowie i inni członkowie społeczności powodów konsekwentnie twierdzili, że stali się Świadkami Jehowy z własnej woli, nie będąc poddanymi jakiejkolwiek presji, i nie sądzi się, aby kiedykolwiek stosowali niewłaściwy prozelityzm«”
NC
Napisz komentarz
Komentarze