Oświadczenie zakładu pogrzbowego Syriusz:
"Z ubolewaniem potwierdzamy, że doszło do bardzo przykrej pomyłki naszych pracowników, na skutek której doszło do wystawienia w kościele niewłaściwego ciała. O powyższym powiadomiła nasz zakład rodzina Zmarłego. Niezwłocznie rozpoczęliśmy poszukiwania właściwego ciała wyrażając jednocześnie ubolewania z powodu tak trudnej dla rodziny zmarłego sytuacji. Niestety okazało się, że doszło już do skremowania ciała Zmarłego. Niezwłocznie powiadomiliśmy rodzinę o zaistniałej sytuacji wyrażając jednocześnie głębokie ubolewanie z powodu tego nieszczęśliwego wydarzenia. Po wyjaśnieniu sytuacji urna z prochami zmarłego została natychmiast dowieziona, a ceremonia pogrzebowa wraz z pochowaniem urny z prochami dokończona. Przeprosiliśmy i nieustannie przepraszamy nadal członków rodziny zmarłego oraz wszystkie osoby bliskie Zmarłemu. Oczywiście zaproponowaliśmy rodzinę rekompensatę za zaistniałą sytuację rezygnując z zapłaty za wykonaną przez nas usługę i proponując na koszt firmy postawienie wybranego przez rodzinę pomnika Zmarłemu. Niestety rodzina Zmarłego zażądała rekompensaty w wysokości 100.000 zł proponując w zamian niepowiadamianie o zdarzeniu policji i mediów. Niestety nasza firma nie była w stanie zapłacić rodzinie takiej kwoty. Uważamy również, że jeśli rodzina uważa, że doszło do popełnienia przestępstwa na ich szkodę organy ścigania winny zostać powiadomione a cała sprawa obiektywnie wyjaśniona. Nie mamy również nic do ukrycia przed mediami. Oczywiście tożsamość zwłok, które zostały omyłkowo przekazane rodzinie Zmarłego została ustalona. Ponownie chcielibyśmy szczerze przeprosić rodzinę Zmarłego i wszystkie bliskie mu osoby , które dotknęło zawinione przez nasz zakład tak przykre wydarzenie i wyrazić głębokie ubolewanie z powodu tego zdarzenia" - czytamy w oświadczeniu zakładu pogrzebowego Syriusz.
Stanowisko rodziny
"Garnitur, koszula, buty, wszystko się zgadzało oprócz najważniejszego - ciała mężczyzny, które złożono w trumnie. W trakcie uroczystości postanowiliśmy, że nie będziemy czekać na wyjaśnienia i rozpoczęliśmy modlitwę, cała sytuacja była dla nas szokiem i w takiej sytuacji ciężko podejmować racjonalne i przemyślane decyzje. Moja mama udała się do prosektorium, przyjechała tam też prawdopodobnie współwłaścicielka firmy, zaczęto szukać ciała dziadka. W ostateczności okazało się, że ciała już nie ma... bo zostało spopielone. Sytuacja z pomyłką stała się jeszcze bardziej tragiczna i traumatyczna dla mojej rodziny. W tym czasie czekaliśmy na urnę, by móc kontynuować pogrzeb, msza została już rozpoczęta... Sto osób przez 1,5 godziny w kościele zastanawiało się, gdzie jest ciało dziadka. Pochowaliśmy więc urnę, którą nam w końcu przywieziono. Po zakończeniu uroczystości pojechaliśmy dowiedzieć się, czy to faktycznie jest nasz dziadek, w rozmowie współwłaścicielka przyznała nam się, że podmieniono urnę. W tym samym czasie w Elblągu w kościele przy Obrońców Pokoju też był pogrzeb i w międzyczasie miało dojść do zamiany urn, my mieliśmy pochować faktycznie prochy naszego dziadka, druga rodzina pustą urnę" - mówi nam członek rodziny.
- "Kolejna sprawa to coś, czego szczególnie nie może przeżyć moja mama. Dziadka spalono jak psa, tak jak go zabrano z domu, w piżamie, w pampersie, w kartonie..." - mówi pan Robert.
Pan Robert dodał w rozmowie z nami - że jego rodzina ciągle prosiła o konfrontację z drugą poszkodowaną rodziną w tej sprawie, niestety bez efektu. Żądaliśmy więc od zakładu pogrzebowego, żeby udowodnił, że spalony został nasz dziadek, a nie ktoś jeszcze inny. Właścicielka pokazała nam zdjęcie z monitoringu przy prosektorium, gdzie prawdopodobnie, na 90 proc., faktycznie jest nasz dziadek, chociaż słabo to widać.
Pan Robert przyznał w rozmowie z nami, - że rodzina chciała dogadać się z zakładem, żądając 100 tys. zł, które planowano przeznaczyć na zapewnienie lepszego bytu i opieki 90-letniej żonie dziadka. Na to zakład pogrzebowy nie przystał, podobnie jak na umożliwienie spotkania z innymi współwłaścicielami firmy. Gdy do porozumienia z Syriuszem nie doszło, zgłosiliśmy sprawę policji.
Przypomnijmy, policjanci z Elbląga pod nadzorem prokuratury wyjaśniają sprawę zamiany ciał w zakładzie pogrzebowym, śledczy ponadto ustalają, jak mogło dojść do spalenia ciała mężczyzny, który miał być pochowany w sposób tradycyjny.
"Policjanci pod nadzorem prokuratury będą wyjaśniali okoliczności, o których powiadomiła nas rodzina zmarłego. Jeden z zakładów pogrzebowych miał dokonać zamiany zwłok. Sprawa wyszła na jaw w trakcie pogrzebu" - mówi w rozmowie z nami Jakub Sawicki, rzecznik prasowy KMP w Elblągu.
Bliscy zmarłego mężczyzny doznali szoku jak w trumnie zobaczyli ciało obcego mężczyzny. Od 26 października policja prowadzi tę sprawę to pod kątem zbezczeszczenia zwłok - "to wstępna kwalifikacja i może się zmienić" - zaznacza Jakub Sawicki z elbląskiej policji.
Łukasz Nosarzewski
Napisz komentarz
Komentarze