W tym sezonie można dostrzec ciekawą statystykę. Olimpia Elbląg w wielu swoich meczach jako pierwsza traci gola (7/14 pojedynków). W drugiej lidze to już czwarte spotkanie z rzędu, gdy ZKS musi gonić wynik. To nie może sprzyjać spokojnej i poukładanej grze.
Na boisku w Stężycy mieliśmy kontynuację tej serii. W 2 minucie na strzał z dystansu zdecydował się Dmytro Bashlay. Futbolowa odbiła się wtedy od stojącego na linii tego zagrania Łukasza Sarnowskiego i wpadła do siatki. Radunia poczuła szansę na kolejne gole, widząc zdezorientowanie gości. Poszła za ciosem i były tego efekty. W 7 minucie Wojciech Jakubik otrzymał podanie między wahadłowego i środkowego obrońcy elblążan. Po chwili w pojedynku z Kamilem Wengerem łatwo go minął i z ostrego kąta wpakował piłkę w długi róg bramki Andrzeja Witana.
Gdy to miejscowi zdawali się kontrolować przebieg zawodów, Olimpia odpowiedziała najlepiej jak można. Strzeliła gola. A jego autorem był, co ciekawe, Łukasz Sarnowski. Widać, że ma od trenera wyraźne zadania włączania się do akcji ofensywnych. Młody stoper przyjezdnych korzysta z tego, także przy stałych fragmentach. W 12 minucie w zasadzie zamienił dośrodkowanie z rzutu rożnego Jana Senkevicha na swoją pierwszą zdobycz w Żółto-Biało-Niebieskich barwach. Ten rollercoaster podziałał na niego mobilizująco, bowiem miał jeszcze dwie szanse na pokonanie golkipera. W 27 minucie był o krok od opanowania podania Marcin a Czernisa w pole karne, tak jak w końcówce tej części gry, gdy uprzedził go bramkarz Raduni. Ten zawodnik gospodarzy pokazał swoje umiejętności także przed przerwą, wybijając futbolówkę po wrzutce Macieja Famulaka.
W drugiej części nad stadionem pojawiło się słońce i sprzyjało ona Olimpii, mimo że to drużyna gospodarzy powinna strzelić kolejne gole. Napastnicy miejscowych pudłowali jednak w popisowy sposób. W 62 minucie Wojciech Łuczak nie był pilnowany przed bramką Olimpii, ale zamiast skierować futbolówkę głową do siatki, przestrzelił. Później przechwyt Marcina Czernisa i podanie do Arona Stasiaka, ale Kacper Czajkowski znów był czujny. W 70 minucie Juliusz Letniowski zagrał wzdłuż bramki do Janusza Surdykowskiego. Dawny gracz Olimpii fatalnie spudłował, nie trafiając nawet z kilku metrów między słupki. W 77 minucie gości od straty gola uratował słupek, po mocnym strzale z dystansu, w wykonaniu Wojciecha Łuczaka. A golkiper elblążan miał nadal pełne ręce roboty, a także szczęście, przy zablokowanym strzale Jonatana Strausa i wślizgach poza polem karnym.
Gdy wydawało się, że Radunia utrzyma to prowadzenie, w polu karnym odnalazł się rezerwowy Jakub Branecki. W doliczonym czasie wpakował z bliska piłkę do bramki. To już drugi gol tego piłkarza, a pamiętajmy, że elblążanin trafił także w derbach i miał asysty w innych spotkaniach.
Nasza drużyna nie stworzyła w tej połowie wielu klarownych bramkowych sytuacji. W efekcie od trzech spotkań przyjezdni nie potrafią wygrać. Cieszyć może powrót na boisko Marcina Raicha. Punkt w takiej sytuacji należy mimo wszystko szanować.
Radunia Stężyca – Olimpia Elbląg 2:2 (2:1)
1:0 – Sarnowski 3’ – sam., 2:0 – Jakubik 7’, 2:1 – Sarnowski 12’, 2:2 – Branecki 90’
Olimpia Elbląg: Witan – Piekarski, Wener, Sarnowski, Jakubczyk (81’ Branecki), Famulak, Czernis, Senkevich (69’ Raich), Gutowski (59’ Wojtyra), Kuczałek (81’ Milanowski), Stasiak
Napisz komentarz
Komentarze