Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pół roku wojny. Rosja już przegrała, Ukraina jeszcze nie wygrała

Putin połamał sobie zęby na Ukrainie. Wojna, która miała trwać 3dni, stała się krwawą okupacją i ciągłymi atakami rakietowymi. Ukraina wytrzyma. Ale nie może stać sama.
Pół roku wojny. Rosja już przegrała, Ukraina jeszcze nie wygrała

Autor: Wołodymyr Zełenski Facbook

24 lutego. Około godziny 4 nad ranem. Rosja zaatakowała niepodległą Ukrainę, rozpętując wojnę w Europie. Przygotowania do ataku trwały od miesięcy, ale nie było wiadomo, czy Władimir Putin zdecyduje się na taki krok. NATO i USA prężyły muskuły, starając się Rosję wystraszyć. Temu właśnie miało służyć przerzucenie tysięcy amerykańskich żołnierzy do Polski. Putin jednak postanowił zrealizować swój plan odbudowy imperium – ruskowo mira.

Wojna miała trwać krótko

Prezydent Rosji planował, że armia szybko będzie zajmowała kolejne części Ukrainy i lada dzień Putin zorganizuje paradę zwycięstwa w Kijowie.

Stała się jednak rzecz zaskakująca. Rosjanie napotkali silny opór Ukraińców. Nie tylko zawodowej armii, ale też tysięcy cywilów sięgających po broń. Twardy opór nie byłby możliwy bez pomocy Zachodu. Do ukraińskiej armii zaczęli zaciągać się zagraniczni żołnierze. USA, Polska, Wielka Brytania stanęły po stronie zaatakowanego kraju. Cały czas Ukraińcy otrzymują wojskowy sprzęt, żeby uderzać w Rosjan.

Losy tej wojny były zmienne. Raz Ukraina stała w narożniku, raz zadawała bolesne ciosy. Rosjanie dopuszczali się zbrodni na ludności cywilnej, których symbolem stała się Bucza i dokonane tam mordy. Trwały walki o elektrownię atomową, a Rosja panowała na 20 proc. terytorium Ukrainy.

Ale Putin i jego wielka Rosja połamali sobie na Ukrainie zęby. Tę wojnę już przegrał. Stał się zbrodniarzem XXI wieku, który w imię mocarstwowych aspiracji rozpętał wojnę w Europie. Przekonał się, że ani Europa, ani USA nie będą się temu przyglądały spokojnie. Przekonał się, że szantaże gazowe i paliwowe nie są już narzędziem, dzięki któremu Rosja zapewnia sobie spokój. Putin zobaczył, że można w Rosję uderzyć sankcjami, a obywateli tego kraju sprowadzić do poziomu masowej biedy.

Ale to wszystko jeszcze nie oznacza, że Ukraina tę wojnę już wygrała.

Bilans wojny

Obecnie Rosja zajmuje 13 procent ukraińskiego terytorium. Dziennie przeprowadza nawet 800 ostrzałów pozycji ukraińskich. Wystrzeliwuje od 40 do 60 tys. sztuk amunicji. To wyliczenia strony ukraińskiej. Według Pentagonu do drugiego tygodnia sierpnia Rosja straciła od 70 do 80 tys. żołnierzy (to zabici, ranni i zaginieni) oraz 3-4 tys. pojazdów opancerzonych.

ONZ wylicza, że na Ukrainie zginęło 5587 cywilów, a 7890 zostało rannych. Te liczby mogą być jednak znacznie wyższe. Według władz Ukrainy ofiar cywilnych może być nawet ponad 28 tys.

– Rosyjska inwazja zabiła niemal 9 tys. ukraińskich żołnierzy – powiedział kilka dni temu gen. Wałrij Załużny.

To też nie są pełne dane, bo w czerwcu była mowa o 10 tys. ofiarach. Wtedy właśnie, gdy trwały najmocniejsze walki, po stronie ukraińskiej ginęło nawet 200 żołnierzy dziennie. Dziś to około 30 osób.

Cios za ciosem

Czy Ukraina przejęła inicjatywę? Jednego dnia wydaje się, że tak. Tak jest, kiedy polski i amerykański sprzęt trafia precyzyjnie w rosyjskie bazy. Tak jest, gdy Rosjanie uciekają z Krymu, bo zaczynają tam wybuchać wojskowe bazy agresora. Ale innego dnia widać wyraźnie, że Ukrainie trudno jest iść do przodu. Widać, że Rosja się okopała na zajętych terytoriach. Widać, że 3-dniowa wojna zamieniła się w wieloletnią okupację i atakowanie niepodległego kraju.

– Sześć miesięcy temu Rosja wypowiedziała nam wojnę. 24 lutego cała Ukraina usłyszała wybuchy i wystrzały, a 24 sierpnia miała nie usłyszeć już życzeń z okazji Dnia Niepodległości. 24 lutego mówiono nam, że nie mamy szans, lecz 24 sierpnia świętujemy – przemawiał na filmie umieszczonym w internecie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Jest coś niezwykłego w tym, że pół roku wojny przypada przypada akurat w dniu, kiedy Ukraińcy świętują swoją niepodległość.

– Teraz dobrze wiemy, kto jest dla nas bratem i przyjacielem, a kogo nawet nie uważamy za znajomego. Wiemy, kto nie stracił dobrego imienia, a kto przeżywał, czy to terroryści zdołają zachować twarz. Wiemy, wobec kogo nie mamy żadnych zobowiązań, a gdzie zawsze będą dla nas otwarte drzwi. Dowiedzieliśmy się, kto jest kim – mówił ukraiński przywódca.

Dawid i Goliat

Prof. Andrzej Gil z Katedry Teorii Polityki i Studiów Wschodnich starcie Rosji z Ukrainą porównuje do biblijnej walki Dawida z Goliatem.

– Niech nam nie przesłonią obrazu te spektakularne akcje na Krymie czy w innych częściach okupowanej Ukrainy. Niestety armia rosyjska krok po kroku idzie na zachód. Jeszcze niedawno mówiliśmy o Popasnej czy Lisiczańsku, a dzisiaj mówimy o Bachmucie. Nie są to jakieś wielkie zwycięstwa, ale one są, choć okupione ogromnym kosztem – komentuje prof. Gil.

I dodaje, że armia rosyjska nie jawi się już jak potężna machina wojenna, ale ma jeszcze rezerwy do wykorzystania. Dlatego właśnie tak potrzebne jest Ukrainie wsparcie Zachodu.

– Jeżeli Zachód nie zacznie mocniej popierać Ukrainy, to się może naprawdę bardzo źle skończyć – przestrzega profesor.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama