Zmiana nie nastąpi więc z dnia na dzień, bo zmiany przepisów unijnych potrzebują czasu. I to mimo faktu, że pierwotnie (kilka lat temu, na początku prac na ten temat) mówiło się o wejściu w życie nowych przepisów już w marcu 2019 r..
- Też chcielibyśmy, żeby odejście od zmiany czasu nastąpiło szybciej, ale lepszy rydz niż nic. Do tej pory było nic
- dodaje w rozmowie z money.pl Ryszard Czarnecki, europarlamentarzysta PiS. I dodaje, że bardzo cieszy się z decyzji podjętej przez europarlament.
Jak dodaje, o zniesieniu zmiany czasu mówiło się już od 3 kadencji, a teraz wreszcie podjęto w tej sprawie decyzję. - Jest problem natury technicznej, bo kraje europejskie leżą obecnie w 3 strefach czasowych. Dlatego potrzeba trochę czasu, żeby zdążyły się dostosować - mówi nam Czarnecki.
-Teraz będą musiały się odbyć trójstronne rozmowy z Radą UE i Komisją Europejską, czyli tak zwany "trilog"
- mówi money.pl europoseł PSL Andrzej Grzyb, który w pracach nad zmianą dyrektywy uczestniczył bardzo aktywnie. Roboczo nazywa ją "czasowstrzymywaczem".
-Później piłeczka jest już po stronie państw członkowskich. - Do końca marca 2020 roku kraje będą musiały się w tej kwestii opowiedzieć - mówi nam Andrzej Grzyb. Jak dodaje, zmiany w dyrektywie oznaczają, że kraje członkowskie są praktycznie zobowiązane do przyjęcia nowych przepisów i nie należy spodziewać się, by którykolwiek z nich odmówił implementacji.
- Zanim zmiana czasu zostanie formalnie zniesiona, państwa członkowskie muszą jeszcze poddać przepisy konsultacjom, które potrwają około roku
- wyjaśnia europarlamentarzysta.
Tym samym ostatnia zmiana czasu powinna nastąpić w ostatni weekend marca 2021 roku, a dokładniej - 28 marca 2021 roku.
Źródło: Wirtualna Polska
Napisz komentarz
Komentarze