Gramy u siebie! Te słowa mogli wypowiedzieć wreszcie zawodnicy trenera Krzysztofa Machińskiego. Dwa spotkania przy ul. Skrzydlatej, związane były z remontem murawy przy Krakusa. To boisko nabrało jednak już nowej jakości i mogło stać się areną pierwszego starcia w wyższej lidze.
Szkoleniowiec gospodarzy chciał, aby jego drużyna kontynuowała dobrą grę w defensywie, pokazaną z Unią Skierniewice, oraz dodała także coś w ataku. Jedna ten ambitny plan zawiódł już na początku gry. W 2 minucie były król strzelców czwartoligowych boisk Szymon Wiejak, wykorzystał podanie w pole karne od Kacpra Kaczorowskiego i głową zdobył gola.
Legionovia nie zamierzała odpuszczać i ruszyła odważnie na miejscowych. W 38 minucie Kacper Kaczorowski nie miał problemów w polu karnym z przyjęciem futbolówki i umieścił ją po chwili w siatce, bronionej przez Szymona Matysiaka. Jeszcze obrona Concordii nie ochłonęła, a już w 39 minucie Dawid Papazjan pobiegł na bramkę i pewnym strzałem zdobył trzeciego gola dla przyjezdnych. Dla elblążan mógł trafić natomiast Mariusz Pelc, ale nie sięgnął dobrze piłki, po ciekawym podaniu ze skrzydła.
To były ciosy, po których Concordia mogła rzucić ręcznik. Jednak na szczęście ekipa gospodarzy podjęła rękawicę. W drugiej części zaczęła grać a większym animuszem. Na boisku za Edila pojawił się w przerwie Mateusz Szmydt, który musi jeszcze nabrać sił po kontuzji, ale widać na boisku, że będzie wzmocnieniem składu. W efekcie takiej postawy, Concordia wywalczyła w 57 minucie rzut karny, który na gola zamienił Łukasz Kopka.
Na murawie zrobiło się nerwowo, a obie ekipy nie odpuszczały rywalowi. Sędzia pokazał w sumie 9 żółtych kartek. Legionovia zaczęła popełniać coraz więcej błędów, co wykorzystał Łukasz Kopka. Przejął podaną piłkę przed bramką i trafił między słupki w 68 minucie. Concordia poczuła szansę i atakowała, ale w znakomitych sytuacjach przestrzelili Mariusz Pelc, oraz Mateusz Szmydt, a strzał Huberta Szramki wybronił Jan Krzywański.
W końcówce błąd obrońcy dał gościom gola. Bartosz Mroczek znalazł się w dobrej sytuacji i celnie przymierzył w 88 minucie. W doliczonym czasie w dyskusyjnej sytuacji sędzia pokazał czerwoną kartkę Michałowi Błaszczykowi, prawdopodobnie niesportowe zachowanie, który przed chwilą pojawił się na boisku. Concordia w trzech spotkaniach u siebie zdobyła jeden punkt, ale rywalizowała z wymagającymi drużynami. W tym momencie kolejnych zdobyczy trzeba szukać w delegacji.
Krzysztof Machiński (trener Concordii Elbląg): Zanim rozpoczęliśmy mecz to już przerywaliśmy, po bierności w naszym polu karnym jednego z obrońców. A za chwilę druga podobna bramka. Nie wyobrażam sobie, żeby napastnik mógł przyjąć piłkę, obrócić się i strzelić gola. To jest karygodne zachowanie naszej defensywy. Potem kolejna kontra i trzeci gol. Wychodzimy z determinacją na dugą połowę. Oprócz bramek stwarzamy jeszcze dwie sytuacje, ale błąd w defensywie w wyprowadzeniu piłki i goście rozstrzygają pojedynek.
Michał Piros (trener Legionovii Legionowo): Celem nadrzędnym były trzy punkty, po bolesnej lekcji w poprzednim spotkaniu. Cieszyliśmy się, że tak szybko będziemy mogli odpowiedzieć. Pierwsza połowa pod kontrolą. Byliśmy zespołem lepszym, bardziej dojrzałym. Później zrobiło się nerwowo, przetrwaliśmy ten okres. Ważne trzy punkty na trudnym terenie.
Concordia Elbląg – Legionovia Legionowo 2:4 (0:3)
0:1 – Wiejak 2’, 0-2 – Kaczorowski 38’, 0-3 – Papazjan 39’, 1-3 – Kopka 57’ – k., 2-3 – Kopka 68’, 2-4 – Mroczek 88’
Czerwona kartka: Błaszczyk 90’
Concordia Elbląg: Matysiak – Akubardiia, Edil (46' Szmydt), Szawara, Spychka, Jarzębski (57' Łęcki), Kopka, Bukacki, Drewek, M. Pelc (90' Błaszczyk), Szramka
Napisz komentarz
Komentarze