Wiemy, gdzie zaczyna się kanał przez Mierzeję. A gdzie się kończy?
Odpowiedź na to pytanie nie jest oczywista. Od zawsze do 2017 roku założenie było takie, że kanał będzie kończył się w porcie elbląskim, przy nabrzeżach. W 2019 z ogromnym zaskoczeniem odkryłem, że rząd chce skończyć kanał 3 km przez portowymi nabrzeżami. I o te 3 km rozpocząłem walkę, częściowo skuteczną. W grudniu 2020 roku zakończenie kanału przesunięto do punktu P2, czyli do miejsca gdzie zaczyna się Kanał Jagielloński (na wysokości Browaru Elbląg). Z tego miejsca do nabrzeży w Elblągu brakuje już tylko ok. 800 metrów toru wodnego.
Podczas pobytu w Elblągu, sekretarz stanu w ministerstwie infrastruktury zasygnalizował, że rząd „będzie bezwzględnie wspierać rozwój portu w Elblągu”, co Pan także odczytał, że kanał przez Mierzeję jednak dojdzie do portu w Elblągu.
Rzeczywiście. Bardzo się ucieszyłem się i taką informację przekazałem w moich mediach społecznościowych. Odebrało ją ponad 30 tys. internautów – co pokazuje, jak duże zainteresowanie ta sprawa wzbudza. I chcę wierzyć, że tak właśnie jest. A apel ministra, by samorząd elbląski i wojewódzki przygotowały środki na rozwój portu dotyczy rozbudowy jego infrastruktury, a nie dokończenia budowy toru wodnego.
Można to sprawdzić?
Oczywiście. W ramach mandatu senatorskiego poproszę o konkretne informacje. W ciągu miesiąca będę znał odpowiedź.
Skąd wziął się problem z portem w Elblągu?
Naprawdę nie wiem. Nie jest to sprawa pieniędzy. Przy koszcie inwestycji sięgającym 2 mld zł, dodatkowe środki w wysokości 100 czy 200 mln zł to tylko zaledwie około 5-10% drożej. Lecz w skali możliwości miasta to skonsumowanie wszystkich środków na inwestycje na kilka lat. Elbląg nie może sobie na to pozwolić, tym bardziej, że przecież zwiększone przeładunki w porcie – nim zaczniemy na nich zarabiać - też będą wymagały dodatkowych inwestycji. Nie lubię spiskowych teorii, ale jedynym dla mnie wytłumaczeniem jest liczenie na to, że miasto nie mogąc poradzić sobie z kosztami, przekaże port Państwu – takie sugestie zresztą już się pojawiły.
Bierze Pan takie rozwiązanie pod uwagę?
Nie. Absolutnie nie. Port może być jedną z najsilniejszych firm w mieście, dla Elbląga wręcz miastotwórczą – tak jak kiedyś Zamech. Dlatego musi pozostać w rękach samorządu. Jestem gotów bić się z państwem polskim o port nawet w sądzie.
Ma Pan argumenty?
Tak. Ustawa o portach i przystaniach morskich zobowiązuje państwo do „zapewnienia dostępu do portu ze środków budżetu państwa”. Zakończenie inwestycji przed nabrzeżami takiej dostępności nie zapewniają. Drugim argumentem jest… kodeks karny. Jeśli bowiem miałoby się okazać, że ktoś podjął decyzję o wydaniu 2 mld zł na budowę kanału, który nie prowadzi do żadnego portu, to by znaczyło, że taka inwestycja nigdy się nie zwróci, a więc jest to działanie na szkodę interesu publicznego, za co grozi kara więzienia do 3 lat.
Jest Pan pewien wygranej w sądzie?
Nie jestem prawnikiem, ale już to konsultuję z prawnikami. Rzeczywistym problemem jest to, że w specustawie z 2017 roku zmieniono cel budowy kanału: z transportowego na związany z bezpieczeństwem kraju. Już wtedy ostrzegałem, że może to posłużyć do wyeliminowania Elbląga z inwestycji – chociaż sam w to wówczas nie wierzyłem.
To po co chce się Pan sądzić?
Bo w sądzie inwestor będzie musiał otwarcie powiedzieć, że nie buduje tego kanału dla Elbląga.
Może na koniec ma Pan jakieś dobre informacje?
Dobrą informacją jest to, że kanał jednak powstaje. Jeśli nie ten, to następny rząd go dokończy. To dla Elbląga najważniejsza inwestycja rozwojowa w XXI wieku. Ważna także dla portu w Gdańsku i dla transportu śródlądowego w Polsce...
…no i dla rozwoju turystyki w strefie Zalewu Wiślanego. Sam Pan po Zalewie żegluje…
Uwaga słuszna. Choć osobiście z braku czasu żegluję coraz rzadziej. I dla żeglarzy też mam dobrą informację. Po alarmach, że u wejścia do kanału od strony morza, nie przewidziano miejsc dla łodzi turystycznych natychmiast interweniowałem. I szybko otrzymałem odpowiedź razem z planami, z której wynika, że przewidziano cztery pomosty o łącznej długości 22 metrów i wysokości 0,7 m – dedykowane dla jachtów i łodzi turystycznych. To znaczenie zwiększy atrakcyjność Zalewu Wiślanego m.in. dla żeglarzy z Trójmiasta.
Red.
Napisz komentarz
Komentarze