Złe dobrego początki
Słuchając tej historii odniosłam wrażenie, że splot różnych zdarzeń był odgórnie zaplanowany, aby ostatecznie mogła zakończyć się szczęśliwie.
-Cała historia zaczęła się 5 stycznia bieżącego roku. Pojechałam na zakupy do Biedronki. Kiedy weszłam do sklepu okazało się, że między regałami biega mały, zagubiony piesek. Czarno - biała, puchata kuleczka
- opowiada Iga Sozoniuk.
Pies podchodził do ludzi, plątał się między nogami. Pech chciał, że jeden z klientów, niezadowolony z tego faktu, postanowił z impetem kopnąć kundelka, aby odepchnąć go od siebie.
Świadkiem tej sytuacji była nasza bohaterka, która na co dzień jest policjantką w elbląskiej komendzie i zwalcza wszelkie przejawy bestialstwa nad zwierzętami. Pani aspirant okazała legitymację służbową i pouczyła mężczyznę. Jednak ten incydent był dla niej bodźcem do dalszego działania. Iga rozpoczęła poszukiwania właściciela psa, jednocześnie zapewniając kudłatej zgubie tymczasową opiekę.
Siła Facebooka zadziałała
Po powrocie do domu Iga opublikowała na swoim profilu apel o wsparcie w poszukiwaniu właściciela zagubionej suczki. Post udostępniono blisko tysiąc
razy. Nie trzeba było czekać długo.
Wkrótce do autorki prośby zgłosiła się kobieta, która poinformowała kim jest poszukiwana osoba. Okazało się, że to bezdomny mężczyzna, który „pomieszkiwał” razem z psem w szałasie usytuowanym w okolicach sklepu, gdzie Sonia została znaleziona.
- Już wtedy wiedziałam, że nie pozwolę, aby Sonia wróciła na ulicę. Byłam zdeterminowana, aby odebrać ją i znaleźć dla niej prawdziwy, kochający, ciepły dom
- opowiada bohaterka.
W niedługim czasie Iga spotkała się z właścicielem psa.
- Przekonywałam go chyba 40 minut, że takie życie nie zapewni Soni szczęścia. Suczka nie była nigdy szczepiona, a w rozmowie okazało się, że niedawno potrącił ją samochód. Nie otrzymała wtedy żadnej pomocy
- relacjonuje policjantka.
Po długich namowach, przekonany pięćdziesięciozłotowym banknotem, który przypieczętował transakcje kupna zwierzaka, bezdomny mężczyzna zgodził się zrzec prawa do psa.
Zawsze kundelki, zawsze szczekające po polsku
Kiedy Iga dostała zielone światło, natychmiast ogłosiła w internecie, że Sonia szuka rodziny, która ją pokocha. Wkrótce pod postem pojawił się komentarz jednej z czytelniczek.
Jak się okazało, to była miłość od pierwszego wejrzenia, bo pani Basia pokochała kundelka jeszcze go nie znając.
Jedynym problemem okazała się odległość, bo Sonię trzeba było przetransportować do Niemiec. To jednak nie zatrzymało kobiet w ich
działaniu. Umówiły się, że spotkają się w Szczecinie, mniej więcej w połowie drogi.
- Kocham zwierzęta i zawsze mam kundelki, zawsze z Polski, szczekające po polsku
- opowiada i śmieje się pani Basia, nowa właścicielka Soni.
Zgodnie z ustaleniami Iga pojechała w wyznaczone miejsce. W Szczecinie okazało się, że z eleganckiego mercedesa wysiadła kobieta, od
której już w pierwszej chwili czuć było ogromne ciepło. Pani Basia nie przyjechała z pustymi rękami - przygotowała „małą” niespodziankę.
Przywiozła ze sobą cały bagażnik prezentów dla podopiecznych elbląskiego schroniska.Ponadto pokryła koszt transportu Soni oraz wydatki, które Iga poniosła w związku z opieką weterynaryjną.
Warto wierzyć, warto działać
- Już pierwszego dnia Sonia czuła, że jest u siebie. Jest bardzo grzeczna i kumpluje się z moim wnuczkiem Rafciem
- relacjonuje Pani Basia.
Ta wyjątkowa, zaskakująca historia znalazła swój szczęśliwy finał dzięki zaangażowaniu wielu osób, którym los krzywdzonych zwierząt nie jest obojętny.
Postawa naszej bohaterki Igi, a także poświęcenie i hojność pani Basi zasługują na największą pochwałę. Jeżeli znane są wam podobne historie, opowiedzcie nam o nich w komentarzach.
Nel Cybulska
Napisz komentarz
Komentarze