"Nawet nie sądziliśmy, że będzie to zrobione w takim tempie. Zbiórka trwa do 31.03.2019 r. może uda się do tego czasu uzbierać pieniądze na pierwszą protezę dla naszej córeczki. Koszt takiej protezy jest wysoki, stąd też prosimy o dalszą pomoc i wsparcie. Za każdy datek dziękujemy bardzo z całego serca."
- napisała Anna Piśkiewicz.
Ale od początku. Jest 17 grudnia 2018 roku po godzinie 13 – za sprawą cesarskiego cięcia – na świat przychodzą dwie urocze dziewczynki- Malina i Jagoda, które są jeszcze bardzo malutkie, bo to dopiero 34 tydzień ciąży. Ich mama już od 29 tygodnia leży w szpitalu dostając zastrzyki, tabletki, poddając się kolejnym badaniom USG, a wszystko po to, by dziewczynki urodziły się zdrowe i zostały w brzuszku jak najdłużej. Na pierwszy rzut oka, w dniu narodzin, wszystko odbywa się zgodnie z planem, ale jak to często w życiu bywa - coś idzie nie tak… W tym przypadku wystarczą tylko trzy słowa: zespół pasm owodniowych, wyrok na całe życie - Malina.
Wszystko to na skutek przedwczesnego pęknięcia worka owodniowego, przez co w drugim trymestrze ciąży tworzą się okropne zrosty, które niczym dzikie pnącza oplatają po cichu nóżkę Malinki, zaciskając się na niej coraz bardziej i bardziej… Z powodu ciągłego niedokrwienia nasza mała cudowna córeczka rodzi się z martwą prawą nóżką – nóżką, którą za chwilę trzeba będzie jej zabrać, amputować, po prostu odciąć…
Szok i niedowierzanie? Nie, to za mało - nie tylko dla nas, ale i dla lekarzy, bo nic wcześniej na to nie wskazywało, a zespół ten występuje średnio 1 na 5 000 – 15 000 urodzeń. Gorycz, ból, poczucie niesprawiedliwości, bezsilności – taka gama uczuć towarzyszy nam przez pierwsze godziny i dni życia naszego maleństwa. Wiemy jednak, że musimy się otrząsnąć i zacząć działać – a wszystko to dla dobra naszych dzieci.
- relacjonuje Anna Piśkiewicz.
Już w pierwszej dobie swojego życia Malinka zostaje zabrana od mamy i wyrusza w swoją pierwszą podróż – podróż do innego szpitala, podróż która na zawsze odmieni losy całej rodziny… Dwa dni później nasza dzielna dziewczynka przechodzi zabieg autoamputacji prawej kończyny dolnej na wysokości uda i od tej chwili już stale będzie pod kontrolą ortopedów i rehabilitantów.
Pomimo młodego wieku już na tym etapie życia niezbędna jest regularna rehabilitacja kikuta, w celu przygotowania nóżki do protezowania. Jak wiadomo, protezy wraz z rozwojem dziecka będą musiały zostać zmieniane, co jest niestety bardzo, ale to bardzo kosztowne. Jesteśmy normalną rodziną z trójką dzieci o przeciętnych dochodach, ale niestety leczenie i rehabilitacja w znacznym stopniu przekraczają nasze możliwości finansowe.
Nasz gorący apel o wsparcie finansowe kierujemy do wszystkich ludzi dobrego serca, którzy chcą pomóc Malince, ale i nam – spełnić marzenie rodziców. Najbardziej zależy nam na tym, by nasze bliźniaczki mogły razem się bawić, dorastać, iść przez życie równo, razem – krok w krok, ramię w ramię.
Wiemy, że już niedługo nastąpi taki dzień w którym błogość i beztroska zostanie zabrana z buźki naszej córeczki, gdy zobaczy, że różni się od siostry i rówieśników, ale to właśnie dzięki WAM – Państwa wsparciu – ludzi dobrej woli, będziemy mogli jej pomóc zminimalizować ból związany z rehabilitacją oraz smutek i rozczarowanie. Malinka ogromną miłość już ma – jeszcze tylko potrzebuje protezy, która zastąpi jej utraconą nóżkę oraz pozwoli w miarę normalnie żyć i spełniać jej dziecięce marzenia!
- dodaje Pani Ania.
DANE DO PRZELEWU:
FUNDACJA DZIECIOM "ZDARZYC Z POMOCĄ" ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa. Alior Bank S.A. 42 2490 0005 0000 4600 7549 3994 tytułem "35000 PIŚKIEWICZ MALINA"
Ta akcja po raz kolejny pokazuje, że pomaganie jest dziecinnie proste, przypomnijmy, po jego śmierci jedna z mieszkanek Gdańska postanowiła zapełnić ostatnią puszkę Pawła Adamowicza. Zbiórka na Facebooku zainicjowana przez Patrycję Krzymińską przerosła nawet jej oczekiwania. Autorka obrała na cel uzbieranie tysiąca złotych. Trafiło tam jednak prawie 16 milionów złotych i to w niecałe 10 dni.
Do tematu będziemy wracać.
Łukasz Nosarzewski
Napisz komentarz
Komentarze