Każdy świadomy tego włodarz miasta przygotowuje więc propozycje budżetu na kolejny rok i zabiega o to, by przekonać do nich większość radnych. Radni zaś, odpowiedzialni wobec wyborców i współmieszkańców za realizację swoich programów wyborczych, analizują dokładnie te propozycje, dyskutują na komisjach w swoim gronie i wnioskują o wprowadzenie konkretnych, wypracowanych propozycji zmian.
Jeśli prezydent zmian tych nie uwzględni, komisja finansowo-budżetowa, w drodze głosowania, sama wprowadza zmiany do złożonego projektu budżetu i na sesji budżetowej stawia pod głosowanie zgłoszony projekt budżetu wraz z ewentualnymi autopoprawkami burmistrza czy prezydenta oraz zmianami rady miejskiej. Tak to działa w NORMALNEJ sytuacji, gdy radni chcą pracować, czują odpowiedzialność za miasto, są świadomi swoich obowiązków, szanują wyborców i złożone im obietnice.
Inaczej jest w Elblągu. Radni nie pochylają się wspólnie nad złożonym dokumentem. Nie stawiają interesu mieszkańców ponad grupowe interesy własnych komitetów wyborczych, lecz realizują w większości wyimaginowane oczekiwania elit klubowych lub partyjnych. Pozorowane działania pod adresem wyborców sprowadzają się do „proszenia Pana Prezydenta” o ujęcie w budżecie tego czy tamtego, by móc potem powiedzieć: staraliśmy się, ale Prezydent się nie zgodził.
W efekcie, Prezydent zamiast zabiegać o akceptację radnych staje się jedynym dysponentem i rozdawcą dóbr wszelkich, władcą absolutnym, mogącym nagradzać wiernych i upakarzać niepokornych. A robi to, bo może. Bo ten stan rzeczy akceptuje najważniejszy, stanowiący prawo lokalne i nadzór społeczny miejski organ – bezradna, wygodna, mało kompetentna Rada Miasta.
Demokracja z założenia jest antonimem autokracji. Wydawało się, że wprowadzenie zasad samorządności, możliwości dysponowania środkami budżetowymi przez lokalne społeczności, tylko tę demokrację wzmocni. Tak się nie dzieje.
Jeśli nie ma woli wśród ludzi, którzy tej samorządności mają strzec i jej zasady rzetelnie realizować, autokratyzm kwitnie. I nawet trudno mieć o to pretensje do Prezydenta – skoro nie ma solidnego, kompetentnego partnera w Radzie Miasta, a tylko kolejkę poszczególnych osób z koncertem osobistych życzeń – robi to, co uważa za zasadne.
Na jutrzejszej sesji budżetowej zapewne znowu zobaczymy spektakl pod nazwą: nie zgłaszamy uwag ani wniosków do wspaniałego projektu budżetu na rok przyszły. Ciekawi mnie, czy ktoś upomni się o Bażantarnię, zaprotestuje przeciwko blokowaniu środków na zadania, które jak wiadomo nie zostaną w bieżącym roku zrealizowane, zapyta o rozwój rynku pracy, standard komunikacji miejskiej, lato w mieście itp. Wątpię, chociaż bardzo chciałbym zostać pozytywnie zaskoczony.
Wyborca
*Imię i nazwisko autora do wiadomości redakcji
Napisz komentarz
Komentarze