Polecamy nasz cykl o wychowanku Olimpii Elbląg:
W Olimpii Elbląg kończy się pewna epoka. Paweł Guminiak odda stery w inne ręce, ale nie zapominajmy, że miał przez tę ponad dekadę wpływ, w jakim kierunku podążał ZKS. Co udało mu się zrobić, a czego zabrakło?
Grzechy
Czerwiec 2012 roku. Na stadionie przy ul. Moniuszki wyjątkowe wydarzenie. Dmuchańce, kibice wokół boiska i na trybunach. Olimpia 2004 Elbląg, klub powstały z połączenia Rafaela i inicjatywy kibiców ZKS, gra o wojewódzki Puchar z Sokołem Ostróda. Przegrywa 1:3, ale wstydu nie przynosi. Prezes Paweł Guminiak żałuje wyniku, ale może być zadowolony. Jego klub dwa lata wcześniej awansował do III ligi i spokojnie w niej bytował, opierając skład na elblążanach i rozwijając szkolenie młodzieży.
W tym samym czasie Olimpia Elbląg, ta właściwa, byłą czerwoną latarnią pierwszej ligi. Spadła z hukiem z zaplecza elity, a piłkarze wyjechali z niej później tak szybko, jak szybko przybyli przed sezonem. Ekipie tej brakowało tożsamości, a awans okazał się problemem. Był nieprzygotowany i zbyt szybki. Paweł Guminiak to wiedział i zapamiętał.
Te dwie Olimpie zaczęła więc dzielić jedna klasa rozgrywkowa. Utrzymanie w jednym mieście dwóch takich klubów nie był mile widziane ze strony władz, a atmosfera po spadku ZKS z pierwszej ligi, wytykanie błędów sportowych (sporo obcokrajowców), wręcz sprzyjało połączeniu. Olimpia z drugiej ligi przejęła najlepszych graczy z 2004 i miała rozpocząć budowę nowego klubu, mierzącego w ponowną promocję na drugi poziom w Polsce.
Miesiąc po finale WPP, powstała nowa, ZKS Olimpia Elbląg. Prezesem tego klubu mianowano Pawła Guminiaka i nikt tego pomysłu nie mógł kwestionować. To był powiew świeżości, nowe rozdanie i nadzieja na niepewne czasy.
Czyściec
W klubie zaczęły się zmiany, a były one przeprowadzane w najgorszym możliwym momencie. PZPN zmienił zasady gry i z drugiej ligi (grupa wschodnia) spadała ponad połowa zespołów! Wszyscy, od 9 do 18 miejsca. Żeby się utrzymać, trzeba było walczyć o awans. W takich warunkach trudno było cokolwiek planować i budować.
Jesienią jeszcze dano popracować Olegowi Raduszce z Białorusi, ale to był ostatni trener, nie namaszczony przez Pawła Guminiaka. 5 punktów straty po jesieni do miejsca bezpiecznego zakończyło przygodę tego szkoleniowca w OE. Prezes zaczął działać. Trener Adama Borosa z Tolkmicka, dwóch graczy z Concordii, wypożyczył kilku innych i wziął ogranego stopera z Barkasu. Olimpia stała się bardziej elbląska.
Pomimo dobrej wiosny, remis w ostatnim meczu ze Stalą Mielec przypieczętował spadek Olimpii. Klub znalazł się na peryferiach poważnej piłki. W trzy lata zanotował dwie degradacje. Od 2002 roku tańczył na krawędzi. Awansował – spadał. I tak w kółko. Paweł Guminiak zdawał sobie sprawę, że stabilizacja to słowo klucz.
Zmartwychwstanie
Prezes zostawił trenera i rozpoczął budowę „swojej” Olimpii. Trzecia liga obejmowała tylko dwa województwa – WiM i Podlaskie. Transfery okazały się udane. Kamil Wenger, Patryk Sokołowski, Jakub Bojas, Damian Szuprytowski i inni. Olimpia rozbijała rywali, ale zabrakło jednego punktu do awansu.
Po tym czyśćcu, nie było nerwów tylko konsekwencja. Olimpia wzięła króla strzelców ligi Pawła Piceluka z Drwęcy NML i Michała Pietronia z Ełku. Prezes zbudował imponującą drużynę. Skuteczną i efektowną, która zmiotła rywali w lidze. 115 goli strzelonych, 17 straconych i pierwsze miejsce.
Zespół był pewny siebie i mocny, drugoligowy, więc nie miał kompleksów przed barażami. Wszystko, cały wysiłek mógł pójść na marne, ale nie było przypadku w awansie na szczebel centralny. W barażach z Motorem Lublin było 1:0 w Lublinie i 2:1 w Elblągu. Szok dla gości, radość dla elblążan. Olimpia wraca na salony.
Kryzys wiary
Powrót był dużym sukcesem. Pojawiła się wiara w sukces. Olimpia grała bardzo dobrze, jak na beniaminka. Remisowała z Rakowem Częstochowa Marka Papszuna, była blisko barażów o awans. Jesienią 2017 roku, w drugim sezonie, ograła u siebie ROW Rybnik 6:3 i miała 2 punkty mniej od takiej strefy, mimo odejścia wielu zawodników.
Wiosna była jednak słaba. Nie utrzymano Szyprytowskiego (Radomiak), Olimpia zajęła 12 miejsce w tabeli wiosny. - Sytuacja na wiosnę mogła potoczyć się inaczej: wąska kadra, urazy. Nie chcę szukać usprawiedliwień, ale w sporcie wszystkie czynniki muszą się zgrać, łącznie ze sportowym fartem – mówił Adam Boros dla portel.pl. Dużą rolę zaczęli odgrywać młodzieżowcy z Akademii. Dało to pierwsze profity z Pro Junior System. - Walka o utrzymanie nas nie interesuje. Chcemy zbudować zespół, który będzie walczył o awans – mówi Paweł Guminiak.
Jesień zweryfikowała te plany. Nie znaleziono właściwych następców poprzednich liderów, ale było także na to bardzo mało czasu. Konkurencja przebijała Olimpię. Pojawiły się kontuzje. Z drużyny, mającej realne szanse na awans, ZKS zaczął spoglądać w kierunku spokojniejszego bytu w lidze.
Prezes miał jednak nadal nosa do trenerów. Gdy Adam Boros zrezygnował, postawił na Adama Noconia. Ten wyciągnął Olimpię i utrzymał ją, rzutem na taśmę, w doliczonym czasie ostatniego meczu w Toruniu. Mimo sukcesu, pojawił się pierwszy kryzys wiary w Pawła Guminiaka.
Przezorny i pragmatyczny
Prezes nie zyskał zaufania kibiców, gdy z klubu odeszły znane postaci: Anton Kolosov, Michał Ressel, Bojas i inni. - To nie muzeum - mówił, ale wyniki pokazały, że miał rację.
- Nie wiemy, co będzie za rok. Sytuacja w Elblągu jest trudna. Nie chcemy brać na siebie zobowiązań, co do których nie mamy pewności, czy będziemy w stanie ich dotrzymać za rok. Zbyt mocno musieliśmy inwestować w utrzymanie, podejmując czasami dobre, czasami złe decyzje w rundzie wiosennej. W efekcie nadszarpnęliśmy trochę budżet. Teraz musimy ustabilizować sytuację, ułożyć wszystko odpowiednio i odpowiedzialnie – mówił przed sezonem 19/20. Jakże były to prorocze słowa.
Pojawiło się natomiast dużo młodzieży: Sarnowski, Branecki, Wierzba, Czernis. - W Holandii w takim wieku grają w ekstraklasie, a my czekamy, tylko na co? – przedstawiał. Wyszło na niego. Ci ludzie zarobili dla Olimpii dużo pieniędzy, dzięki PJS i transferom.
Olimpia grała dobrze. Jesienią, po 20 kolejkach, była 5 w tabeli. Wiosną ograła GKS Katowice 3:1 po pięknym meczu. A potem przyszedł wirus…
W sytuacji niepewnych czasów, braku kibiców na trybunach, lockdownów, zawieszaniu wpływów od sponsorów i ogromnych wydatków na system zdrowotny przez państwo, prezes Paweł Guminiak postawił sprawę jasno. Awans tak, ale potrzebne jest wsparcie finansowe. Bez niego, gra o PJS.
W liście otwartym klub napisał, że potrzebne było 450 000 zł, aby realizować marzenia o promocji. Sytuacja z wirusem zaskoczyła wszystkich i było wiadomo, że nikt raczej nie wyłoży takich pieniędzy. Szansa na realizację celu pierwszoligowego wymknęła się. Trener odszedł, wraz z nim piłkarze. Kibice zawrzeli. Ten pragmatyzm nadszarpnął wizerunek prezesa, ale być może uratował klub.
Przetrwanie
- Na dziś Olimpia jest w II lidze, ale czy ją stać na ten centralny poziom, to mam wątpliwości ze względu na wzrost kosztów uczestnictwa w rozgrywkach oraz stagnację w kwestii sponsoringu i brak wyraźnego wzrostu wsparcia przez samorząd (inne samorządy zdecydowanie więcej wspierają sport kwalifikowany czy zawodowy) – opowiadał w 2019 roku.
W 2020 roku, gdy nadal trwał kryzys zdrowotny na świecie, inwestowanie w piłkę nożną na drugoligowym poziomie było jedną z ostatnich rzeczy, o której myślał samorząd i przedsiębiorcy. Olimpia ledwo utrzymała się w lidze, ale patrząc na skład, nie było dziwne, że nie grała o wysokie cele. Nie stać było klubu na solidne transfery. Prezes pomylił się z Łukaszem Kowalskim, ale trafił z Jackiem Trzeciakiem. On był ojcem utrzymania.
Projekt z Tomaszem Grzegorczykiem to pochwała stabilności. Trafiony trener, ale gdy tylko pojawiła się szansa na coś więcej, wiosna znów nie była nasza. Przemysław Gomułka miał swój pomysł, ale znów wiosna przeszkodziła. Liga szła do przodu, rywale byli coraz mocniejsi, a strategicznych sponsorów nie przybywało, co przekładało się na braki jakości w drużynie. Wycofanie się spółek skarbu państwa i mniejsze przychody z PJS zrobiły teraz swoje.
Gdzie jest sufit?
Od 2013 roku, gdy Olimpia spadła z drugiej ligi (reorganizacja rozgrywek), osiągnęła niespotykaną wcześniej stabilność sportową. 11 sezon z rzędu nie zaznała (jeszcze) degradacji i awansowała na poziom centralny. Wykorzystała PJS i zarobiła ponad 5 milionów zł. Sprzedała swojego wychowanka do silniejszego klubu, co wcześniej się nie udało. Otrzymała złotą gwiazdkę PZPN dla Akademii, która ma warunki infrastrukturalne do treningów i meczów, dzięki dobrej współpracy z miastem. Klub ma ładną siedzibę. To idzie na konto prezesa.
Pozostaje pytanie, co jest sufitem Olimpii? Elbląg nadal nie posiada nowoczesnego stadionu, godnego pierwszej ligi. Nie udało się zainteresować klubem dużych sponsorów, co jest trudne bez właściwego obiektu i marketingu sportowego. Na mecze drużyny przychodzi średnio 800-900 osób, ale potencjał jest większy. Tego prezesowi nie udało się poprawić.
Gdy prezes Paweł Guminiak przychodził do klubu, Olimpia była zagrożona spadkiem do trzeciej ligi. Teraz, gdy odchodzi, znów jest. Marzenia o pierwszej lidze wydają się jednak tak samo odległe, jak na początku tej historii.
Nowego prezesa możemy poznać 6 lutego, gdy ma odbyć się Walne Zebranie w Olimpii Elbląg.
Napisz komentarz
Komentarze