Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama https://www.cmentarz.elblag.pl/

W Złotej Klatce: Droga Bartosza Białkowskiego (cz. 1)

W 2025 roku Olimpia Elbląg obchodzi jubileusz 80-lecia. Jednak trudno spodziewać się hucznych obchodów, bowiem zespołowi seniorów grozi spadek do trzeciej ligi. Ta rocznica jest natomiast okazją, aby przypomnieć początki jednego z najcenniejszych wychowanków tego klubu. Zwłaszcza, że zakończył on niedawno swoją karierę. Bartosz Białkowski, znany bramkarz, stąd ruszył w świat. Stał się jednym z najważniejszych sportowców, w dziejach naszego miasta.
W Złotej Klatce: Droga Bartosza Białkowskiego (cz. 1)
Wygenerowana podobizna naszego bramkarza przez sztuczną inteligencję

Kto jest najwybitniejszym sportowcem w historii Elbląga? Idąc hierarchią sukcesów, trudno postawić kogoś wyżej, jak Helenę Pilejczyk. Pozostali „tyko” urodzili się w Elblągu. Joanna Wołosz, siatkarka, mistrzyni m. in. Polski, Włoch, zwyciężczyni Ligi Mistrzów. Przemysław Zamojski, mistrz Polski w koszykówce, olimpijczyk w 3x3. Marek Panas, piłkarz ręczny, także olimpijczyk. I inni. Są to znane postacie, ale nie reprezentują one najpopularniejszej gry na świecie. 

W elbląskiej piłce nożnej nigdy nie było wielu naszych sukcesów. Co za tym idzie i wielu znanych osób w tej dyscyplinie. W Ekstraklasie grał Maciej Bykowski, ale najwięcej osiągnął Adam Fedoruk. Po jednym sezonie, w 1985 roku, przeszedł z Olimpii do Stali Mielec. W latach 90-tych grał w Legii Warszawa. Zdobył z nią dwa tytuły mistrza Polski, dwa Puchary Polski i grał w Lidze Mistrzów. W kadrze wystąpił 18 razy i zdobył jedną bramkę. Dzięki temu Adam Fedoruk może mienić się największym wychowankiem w historii Olimpii.

Jednak Bartosz Białkowski osiągnął coś, czego nie udało się nie tylko Fedorukowi, ale i wielu innym. Odniósł sukces za zachodzie, gdzie utrzymał się, aż do końca swojej przygody w 2024 roku.

Jest to szczególnie trudne w futbolu. A było jeszcze trudniejsze w czasie, gdy zaczynał. W roku 2005, gdy podpisał kontrakt z angielskim drugoligowcem Southampton, miał 18 lat. Tam stosunkowo szybko wywalczył sobie dobrą pozycję. 

To wszystko wydaje się teraz całkiem zwyczajne, ale rzeczywistość polskiej piłki nie promowała na zachód, w zasadzie żadnych młodych talentów znad Wisły. Od 1990 do 2005 roku próbowali Maciej Terlecki i Marek Saganowski, ale obaj jednak nie zawojowali odpowiednio Brukseli i Rotterdamu. W najlepszych 5 ligach Europy kariery robili nieliczni, jak Marek Kożmiński we Włoszech, Wojciech Kowalczyk w Betisie czy Jerzy Dudek w Anglii.

Wyjazd młodzieżowca, do największych piłkarskich krajów Starego Kontynentu, był czymś nieosiągalnym. 

Bartek wyjechał i został.

Tekst o Bartku w Dzienniku Elbląskim, 20.02.2004 r., fot. Ryszard Biel.

Jednak była to droga pełna zakrętów, wypełniona ambicją, błędami, szczęściem i niezwykłym darem, w postaci talentu i warunków fizycznych. Mógł to także zaprzepaścić. Świat jest pełen niespełnionych talentów. Uniknął tego, ale nie dokonał tej sztuki sam. Miał wokół siebie właściwych ludzi, których chcemy przypomnieć.

Przeniesiemy się do Braniewa i poznamy początki rodziny Białkowskich. Razem z Bartkiem pójdziemy do szkoły i sprawdzimy, dlaczego nie został przyjęty na trening. Przekonamy się, dlaczego nie miał zimą gdzie grać i jaką pracę wykonał jego pierwszy wychowawca. 

Wraz z nim rzucimy oszczepem i przekonamy się, jak zaprzyjaźnić się ze starszyzną w szatni. Gdy pojedziemy razem z Bartkiem setki kilometrów od domu, przekonamy się, że nastolatek w obcym, górniczym mieście może przepaść. Chyba, że spotka właściwych ludzi, którzy podadzą mu rękę, gdy nie będzie miał co jeść.

Pokażemy piłkarskie lata 90-te w Olimpii Elbląg i początek nowego tysiąclecia. Przypomnimy przygodę Bartka Białkowskiego oczami jego mamy, pierwszego trenera, kolegów z boiska i ówczesnych mediów. Najważniejszy okres w jego zwykłym i piłkarskim życiu. Wzbogacimy opowieść o niepublikowane wcześniej materiały lub odkurzone z domowych archiwów.

Bramka dała Bartkowi wiele. Dla niego była biletem do kariery. Bramka, nazywana potocznie „klatką”, była jednak często kapryśna. Na przemian, stawała się jego nadzieją, szansą, problemem i sukcesem. 

Jego życie to poniekąd było istnienie w tej „złotej klatce”. Nieraz był jej więźniem, nosząc „nieznośny ciężar wielkiego talentu”. Bramka poturbowała go przez kontuzję i ławkę rezerwowych. Postawił na nią wszystko, ale wytrwał, bo jest człowiekiem wytrwałym i dążącym do celu. Doczekał czasu, gdy „złota klatka” stała się dla niego symbolem sukcesu i, de facto, wolności.

Zapraszamy na opowieść o początkach Bartosza Białkowskiego, którą przedstawimy w 5 odcinkach

Wkładamy rękawice i idziemy na boisko. 

Ale, uwaga! Będzie zimno, mokro i daleko od domu.

Część druga już wkrótce: Silnoręki. Jak Białkowski nie został zajechany


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama