- Gratuluję zasłużonego zwycięstwa. Chcieliśmy atakować trójką u góry, dlatego Lubin musiał często wybijać te piłki i zbierać lub szukać dłuższego podania. Możemy sobie wszystko ładnie tłumaczyć i mieć pomysł, ale jak te piłki spadają i ich nie trafiasz, to nic na to się nie poradzi - mówił Przemysław Gomułka.
- Trzeba wyskakiwać do rywali, bo są zawodnicy, który potrafią uderzyć z 25 metrów. W drugiej połowie ułożyło się to tak, że mieliśmy rzut karny. Potem było 8 minut, gdy Zagłębie dawało nam piłkę, na wiele okazji do strzelenia gola. Jeszcze w 90 minucie mamy szansę, ale nie trafiamy.
- Ja uważam, że nie można tracić goli w końcowych minutach, to nie ma nic wspólnego z jakością tylko z fokusem i świadomością działań. Nad tym musimy pracować. To nie będzie łatwy sezon i łatwa runda. Mieliśmy dużo piłek meczowych na wejście do strefy barażowej, ale jeżeli ich nie wykorzystujemy to musimy się skupić, aby zająć miejsca tuż za tą strefą lub wskoczyć tam determinacją.
Co z meczami na wyjeździe, gdzie Olimpia słabiej punktuje?
- My nie mamy problemu z wyjazdem, boiskiem. Chodzi bardziej o decyzyjność i odpowiedzialność. Z Radunią prowadziliśmy i powinniśmy zrobić wszystko, aby to utrzymać. Trzeba pamiętać, że mamy także bardzo młodą drużynę, która uczy się na błędach.
- Coś dzieje się z czegoś. Są to małe kamyczki, z których robi się głaz. On nas pcha na dół i musimy go odepchnąć. Nawet grą, która nie jest piękna.
Trener musi zmagać się także z kontuzjami młodzieżowców, których na boisku musi być przynajmniej dwóch
- My, na ten moment, nie mamy dużego wyboru, jeżeli chodzi o młodzieżowców. Jest Łukasz Sarnowski i Kacper Filipczyk. Konrad Łabecki wraca po kontuzji. Dominik Kozera i Marcin Czernis są kontuzjowani. A reszta, to zawodnicy, którzy nie mają jeszcze 20 meczów w rezerwach. Jest to ciężki moment. Jeżeli jest 65-70 minuta i młodzieżowiec chce zmiany, to jest z tym problem, bo musielibyśmy zmieniać system. Nie mamy teraz tego rocznika 2004 i 2005, który byłby gotowy do wejścia.
Swoją ocenę przedstawił także trener przyjezdnych Paweł Sochacki.
- Pierwsza połowa nie wyglądała tak, jakbyśmy sobie to wyobrażali. Mieliśmy duży problem z łapaniem wysokiego pressingu i budowaniu akcji, bo nie wszyscy zawodnicy byli ustawieni w tych sektorach, które sobie zaplanowaliśmy w tygodniu. Zrobiliśmy korektę w przerwie, ale zaraz bramka z rzutu karnego. Po tej bramce było nerwowo, wybijaliśmy niepotrzebnie te piłki. Szacunek dla chłopaków za walkę o zwycięstwo.
Napisz komentarz
Komentarze