Rywal zajmował przed spotkaniem 8 pozycję w tabeli. AZS w pierwszym pojedynku tych ekip przegrał z elblążanami różnicą kilkudziesięciu punktów. Dzisiaj także udało się zdecydowanie pokonać przyjezdnych, ale na początku gry olsztynianie sprawiali trochę problemów gospodarzom.
Jednak najpierw Elbasket z animuszem rozpoczął to starcie. W 4 minucie było 10:0, a show dawał Piotr Prokurat. Trafił dwa razy za trzy punkty i poprawił dwoma rzutami wolnymi. Po chwili Kacper Jastrzębski celnie przymierzył z dystansu i mogło się wydawać, że będzie to kwarta, z wyraźną przewagą miejscowych. Boisko zweryfikowało. W trzech końcowych minutach piłkę w obręczy gości umieścił tylko Dominik Pawlak, z wolnego, a AZS nadrobił trochę punktów.
Trzecia minuta drugiej kwarty i zaskakujące prowadzenie Olsztyna 21:20, po trafieniu Tomasza Stępnia. Wtedy do roboty wzięli się podopieczni trenera Arkadiusza Majewskiego. 5 minut bez celnego rzutu olsztynian zmieniło obraz gry. Dominik Pawlak zdobył trzy punkty, po skutecznej akcji 2+1, a Kacper Szuszkiewicz dorzucił kolejną trójkę. Po rzucie Kacpra Jastrzębskiego było już 34:21.
Najciekawsze działo się jednak w końcowych sekundach tej odsłony spotkania. Kacper Szuszkiewicz znów rzucił za trzy, ale po chwili przejął piłkę i tuż przed syreną ponownie trafił z daleka. Mimo protestów gości, sędziowie uznali te punkty i ukarali AZS technicznym przewinieniem. 46:26 uspokoiło sytuację.
W dalszych minutach Elbasket zwiększał przewagę. Czwarta minuta trzeciej kwarty i znów celny rzut za trzy punkty autorstwa Kacpra Szuszkiewicza. Gracz miejscowych potem był faulowany przy kolejnej takiej próbie i wykorzystał dwie szanse z linii rzutów wolnych. 58:29. W następnej kwarcie emocji większych nie było, a Energa utrzymała swój status niepokonanej w trwającej kampanii.
Energa Basketball Elbląg - AZS UWM Olsztyn 86:45 (16:13, 30:13, 26:15, 14:4)
Energa Basketball Elbląg: Szuszkiewicz 23 (5), Prokurat 17 (3), Jastrzębski 16 (2), Pawlak 15, Nisztuk 6, Koniczek 4 (1), Klonowski 2, Niburski 2, Krakowski 1, Szarszewski, Budziński
Napisz komentarz
Komentarze