Trener Przemysław Gomułka mógł zaskoczyć składem. W pierwszej jedenastce pojawił się Łukasz Łęgowski w bramce, zastępując kapitana Andrzeja Witana. Szkoleniowiec chwalił postępy tego młodego golkipera i mu zaufał. Okazało się, że była to ważna decyzja, w kontekście tego meczu. A oprócz niego mogliśmy zobaczyć po raz pierwszy Olega Yatsenkę i Macieja Spychałę. Trio obrońców współtworzył Kacper Szczudliński. Na szpicy wylądował Mariusz Gabrych.
Jednak to nie oni byli bohaterami spotkania. Tytuł ten należał natomiast do rezerwowych. Oni mieli dać impuls miejscowym, po w sumie przeciętnej pierwszej połowie. Wiadomo było, że Olimpia za kadencji trenera Przemysława Gomułki chce przede wszystkim zdobyć gola jako pierwsza. Poprzedni sezon pokazał, że była to znacząca broń żółto-biało-niebieskich. Ta sztuka się znów nie udała, więc Olimpia najczęściej w takich sytuacjach nie wygrywa. Sprawdziło się.
Gdy początkowa optyczna przewaga elblążan zamieniła się w wyrównany bój, swoją szansę miały rezerwy Lecha. W 28 minucie nad bramką kopnął Norbert Pacławski. W odpowiedzi zamieszanie w polu karnym i powstrzymana próba, autorstwa Olega Yatsenki w 37 minucie. I tak odbyła się pierwsza część.
Druga odsłona wynagrodziła nieco letnie emocje w premierowej połowie rywalizacji. Zaczęła się, jak u znanego wszystkim Alfreda Hitchcocka, od trzęsienia ziemi. W 47 minucie Filip Wilak przejął piłkę, wykorzystując błąd Kacpra Szczudlińskiego, popędził skrzydłem i zagrał wzdłuż bramki do Filipa Wolskiego, który nie miał problemów z trafieniem. Olimpia naturalnie chciała wyrównać, ale w 50 minucie strzał Mariusza Gabrycha obronił Mateusz Pruchniewski.
W 66 minucie trafiony w polu karnym elblążan był Filip Wilak. Jest taka zasada, że faulowany nie wykonuje jedenastki, ale piłkarze Lecha II nie są przesądni. Piłkę ustawił sam poszkodowany i wycelował w prawy róg bramki. Łukasz Łęgowski kapitalnie wyczuł intencje strzelca i zrobił coś jeszcze.
Obronił dwa strzały przy jednym karnym.
Tę odbitą futbolówkę bramkarz Olimpii niefortunnie wybił na linię bramkową i gdy gracz Lecha biegł, aby ją tam dobić, Łukasz Łęgowski znów ją wygarnął, umożliwiając naszemu obrońcy pozbycie się jej z pola karnego. Niebywałe. To może zbudować tego zawodnika i sprawić, że na tej pozycji będziemy mieli dwóch dobrych graczy. I to także młodzieżowca.
Co ciekawe ten, który karnego nie strzelił… sprokurował karnego dla Olimpii, faulując Jana Sienkiewicza! W 70 minucie wykorzystał go Adam Żak, rezerwowy napastnik, który pojawił się zaledwie 3 minuty wcześniej. W 87 minucie kolejny rezerwowy Kamil Bartoś trafił między słupki i wydawało się, że będą pierwsze trzy punkty. Jednak weteran Szymon Pawłowski kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego, z około 20 metrów, w doliczonym czasie gry zapewnił remis przyjezdnym.
Olimpia pokazała charakter w drugiej połowie i mogła wygrać, ale zabrakło trochę szczęścia. Aby liczyć się w tej lidze warto jednak grać dwie dobre połowy i szybciej ustawiać sobie rywala. Remis pokazuje, że jest potencjał, ale w tej lidze każdy może z każdym wygrać. I zremisować. Gramy dalej.
Olimpia Elbląg - Lech II Poznań 2:2 (0:0)
0:1 - Wolski 47', 1:1 - Żak 70' -k., 2:1 - Bartoś 87', 2:2 - Pawłowski 90+2'
W 66 minucie Wilak nie wykorzystał rzutu karnego, Łukasz Łęgowski obronił.
Olimpia Elbląg: Łęgowski – Sarnowski, Szczudliński (78' Bartoś), Jóźwicki, Gabrych (66' Żak), Sienkiewicz (84' Łabecki), Famulak, Kuczałek, Spychała, Stefaniak, Yatsenko (78' Jakubczyk)
Łęgowski ale interwencja 😮 Wilak zmarnował szansę na 2 gola dla @AkademiaLP pic.twitter.com/sY1WmVWjcf
Napisz komentarz
Komentarze